"Schmidt" napewno nie jest filmem złym. Porusza bardzo ciekawy temat. Starość, emerytura, brak zajęcia, śmierć żony, samotność, ślub córki jedynaczki, poczucie że jestem niepotrzebny, ... 3 imprezy: pożegnanie w pracy (dość fałszywe przemówienia współpracowników), pogrzeb (kondolencje, teksty że żona była cudowna od ludzi którzy jej w zasadzie nie znali), ślub (córka wychodzi za "półgłówka"). Wszystko w sumie dość przekre dla naszego głównego bohatera -wieleloetniego pracownika, męża i ojca. Mimo wszystko czasami się śmiejemy (tragikomedia?). Film jednego aktora. Takie skojarzenia nasuwają mi się po seansie. Całość jest w sumie niezła, szkoda że troszke to niedopracowane (Schmitd nie jest do końca wiarygodny - myślę tu o ekstrawagancji o której pisała już wcześniej nata).