człowiekiem jest tytułowy bohater i zwyczajny jest film. Schmidt jest tak szary, że ekstrawagancją wydaje mi się jego podróż w poszukiwaniu samego siebie, w odświeżeniu wspomnień. Ekstrawagancją jest również listowna więź z afrykańskim dzieckiem. Emerytowany wiceprezes dużej firmy ubezpieczeniowej nie wie co robić z wolnym czasem? Jest zdrowy, zamożny i chyba niegłupi, skoro piastował tak wysokie stanowisko. Może pograłby w golfa, poszedł na wystawę, do teatru. Albo regularnie do psychoterapeuty. Jest w tym wszystkim dla mnie pewna niekonsekwencja.
Jest również stary, zmęczony i opuszczony. Ani teatr, ani golf pewnie by tego nie zmieniły. A na psychoterapeutę jest chyba jednak zbyt dumny.
A podroż zdaje się że wyjściowo miała inny cel - zadekowanie sie na parę tygodni u córki. No ale wyszło jak wyszło.
Ale zgodzę się co do korespondencji. Trochę to naciągane, chociaż pomysł na ujawnienie myśli Schmidta nawet niezły.